Zacznę od wyjaśnienia tytułu konferencji. Zamiast oficjalnego imienia św. Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza użyłam zwrotu „mała Terenia”, ponieważ sama Teresa tak o sobie mówiła.Kiedy pytano ją, pod jakim imieniem mają wzywać po śmierci jej wstawiennictwa w niebie, odpowiadała: „Będziecie mnie nazywali „małą Terenią”. Teresa uważała, że zawsze będzie „małą”. „Ja, powiadała, choćbym żyła lat osiemdziesiąt i sprawowała wszystkie możliwe urzędy, czuję dobrze, że umierałabym tak samo malutką jak dzisiaj.” Dlatego wśród promieni chwały, które teraz świecą wspaniale na jej skroniach, nawet w aureoli świętych i błogosławionych Teresa od Dzieciątka Jezus pozostaje i pozostanie na wieki tym, czym zawsze była: „Maleńką Terenią”.
Dlaczego „mała droga” w życiu świeckiego karmelity? Dzisiaj swoje przyrzeczenia definitywne składają Grażyna i Anna. Przypatrzmy się tekstowi formuły, którą wypowiadamy składając, czy odnawiając przyrzeczenia czasowe i definitywne:
Pokrótce omówię rady ewangeliczne: ubóstwa, posłuszeństwa, czystości nawiązując też do błogosławieństw i dziecięcej ufności w świetle życia „małej Tereni”.
Ubóstwo
To, co przede wszystkim cechuje dzieci, to ich małość i nieudolność, ubóstwo i prostota. Dziecko musi szukać we wszystkim pomocy kochających rodziców. Samo z siebie nic nie ma, ale z nimi niczego mu nie brak. Stąd w jego małym serduszku rodzi się uczucie zupełnej ufności. To uczucie każe mu po prostu zdać się na rodziców we wszystkim, co jego dotyczy. Dziecko żyje więc bez troski i bez bojaźni, całkowicie zdane na ich opiekę i zdane na ich wolę.
„Ponieważ byłam malutka i słaba, Jezus zniżył się do mnie i uczył łagodnie tajemnic swej miłości.”św. Teresa od Dzieciątka Jezus
W bogatej rodzinie dziecko niczego nie posiada na własność, wszystko należy do rodziców, którzy też w miarę jego potrzeb udzielają mu wszystkiego. Ojciec daje swemu dziecku tylko to, co mu jest na razie potrzebne i pożyteczne. Nie daje małemu dziecku całego chleba, lecz tyle, by nie było głodne. Nie daje dziecku całej szafy bielizny, tylko od czasu do czasu udziela mu z niej to, co konieczne z dnia na dzień. Podobnie i dusza wchodząca na drogę dziecięctwa duchowego powinna się tak zachowywać, jak gdyby żadnej własności nie posiadała.
Duch ubóstwa chroni duszę od niedostatku, albowiem każe jej spodziewać się wszystkiego od Boga.
W rodzinie ubogiej:
Aby tego nie usłyszeć, nie chciałam nigdy być dużą i czułam się niezdolną sama zapracować na życie, na życie wieczne. Sama bowiem nic nigdy nie mogłam zrobić. Pozostałam więc zawsze malutką, nie mając innego zajęcia, jak zrywać kwiaty miłości i poświęcenia i ofiarować je Bogu dla Jego upodobania.”
„Ja nic nie mogę, Ty bądź moją mocą. Ja nic nie mam, Ty bądź moim bogactwem.św. Teresa od Dzieciątka Jezus
Najpewniejszym środkiem, aby nam nigdy nie brakowało, jest nic nie posiadać, a wszystkiego spodziewać się od Boga. Bóg jest Panem, ma prawo swoje dary odebrać w każdej chwili. Dotyczy to nie tylko nadprzyrodzonych darów łaski i cnót, ale też dotyczy to darów przyrodzonych; zdrowia, rozumu, stanu, urzędów. Na przykład: matka ubiera dziecko w sukienkę świąteczną, a później ją zdejmuje z dziecka. Dziecko nie miłuje tego, co mu dają lub odbierają, ale Osobę która daje lub odbiera. Czuje ono, że jest kochane i to wszystko jest dla jego dobra; to mu zupełnie wystarcza. Powinnyśmy przywiązywać się do Boga, a nie do rzeczy materialnych czy duchowych. Modlitwa „małej Tereni” do Matki Najświętszej:
Ubogim trzeba zostać przez całe życie.
Pragnęła przed Bogiem stanąć „z próżnymi rękami”, za całe swe bogactwo mając jedynie pokorne uznanie swego niedostatku. W swojej dziecięcej ufności myślała, że gdy ją w godzinie śmierci zobaczy Pan Jezus z rękami próżnymi, które wszystko rozdały duszom, On sam stanie się jej świętością i okryje ją swoimi zasługami, a te uczynią ją świętą na całą wieczność. Spodziewała się posiąść Boga samego na wieki, nie jako nagrodę własnych uczynków, ale jako nagrodę samej miłości Jezusa.
Posłuszeństwo
Na pytanie księdza biskupa „Od jak dawna pragnie wstąpić do zakonu?” mała Terenia odpowiada: „Pragnęłam oddać się Panu Bogu od trzeciego roku życia.”
„Będąc jeszcze bardzo młodą ofiarowała się Dzieciątku Jezus jak zabawka dla Niego, jak piłka bez wartości, którą się rzuca, kopie, przebija, odpycha, podnosi, przyciska do swego Serca – wszystko według Jego upodobania. Jednym słowem chciała się stać igraszką Jezusową, uległa Jego dziecięcym zachciankom.”
Teresa ćwiczyła się w zaparciu samej siebie, nie tylko aby rozwijać się duchowo, ale także dla okazania Jezusowi swej delikatnej miłości
Małe ofiary wzięte z osobna, zdają się być niczym. Gdy jednak ciągle je przyjdzie spełniać, wymagają nie mniej pilności, zaparcia i szlachetności. Tego właśnie nie rozumieli niektórzy, upatrując w życiu świętej tylko stronę powabną, mniemając, że „mała droga” maleńkiej Tereni, tak przez nią ślicznie opisana, nie wymaga żadnych kosztów i ofiar do osiągnięcia doskonałości.
Jestem maleńką duszą, która tylko maleńkie rzeczy spełniać może
W W „małej drodze” poświęcenie spotykamy na każdym kroku. Miłość Teresy do Jezusa przeistacza ofiarę, nadając jej tyle słodyczy, otacza ją takim urokiem, iż krzyż prawie znika wśród kwiatów. Krzyż pozostał tam na zawsze, a zrywanie kwiatów wiele kosztowało, gdyż często trzeba było szukać ich między cierniami, zrywać za cenę skaleczeń bardzo bolesnych dla natury ludzkiej. Nikt nawet nie dostrzegał, że dziecko się raniło, ponieważ jego cierpieniu towarzyszyła zawsze pieśń miłości, pełniejsza melodii w ten czas, kiedy kolce były długie i dokuczliwsze. Czyż to nie szczyt i doskonałość ofiary, nie tylko cierpieć ochotnie, ale cierpieć ze śpiewem, a śpiewać tym weselej, im cierpienie więcej dokucza? I tak postępować codziennie, od rana do wieczora, aż do śmierci. Nie chroniła się nigdy przed zimnem, choć cierpiała z tego powodu tak bardzo, iż zdawało się, że umrze ze skostnienia. Znosiła je bez żadnej skargi i bez najmniejszej ulgi, ponieważ pochodziło ono od Boga. Umartwiała swój smak: nie wyszukiwała wprawdzie rzeczy najgorszych, ale z jednakowym zadowoleniem spożywała to, co jej smakowało, jak i to co nie przypadło jej do smaku, a nawet niekiedy jej szkodziło.
I smutki życia – jego niepokoje
To kwiaty mojeśw. Teresa od Dzieciątka Jezus
Gdyby zaparcie się i ofiara nie miały swego szczególnego miejsca na drodze dziecięctwa, byłaby ona wówczas błędną. Kochać, znaczy tyle, co zawsze być zajętym sprawianiem Panu Jezusowi przyjemności. Przyjmować okazje do ofiar bez szemrania czy zniechęcenia. Starać się pracować dla szczęścia innych. Praktykować cnotę w sposób miły dla innych. Znosić upokorzenia z radością, będąc miłą w stosunku do tych, którzy mnie upokarzają. Przy każdej nadarzającej się okoliczności wyrzekać się swoich zachcianek. Żyć z Jezusem w głębiach swojej duszy wielbiąc Go.
Czystość
Dusza powinna wypędzić ze swego ducha i serca, ze swego postępowania wszystko co trąci nieszczerością i co by choć trochę mogłoby wydawać się obłudą. „Bądźcie nieskazitelni jak gołębie.” W cnocie prostoty (prawdy) dusza musi ćwiczyć się codziennie, niemal co chwilę.
Być czystą w myślach.
Być czystą w pragnieniach.
Być czystą w czynach.
Żyć w jedności myśli, w jedności uczuć i czynów, by Ojciec patrząc na mnie, znalazł obraz swego Syna. Wtedy Duch Święty, widząc Ojca i Syna przebywających we mnie, uczyni mnie swą oblubienicą i Trzy Osoby przyjdą zamieszkać we mnie.
Gdzie i jak nauczyć się prostoty? Im kto więcej zbliży się do Boga, tym więcej staje się prostym.
Z historii jej życia wiemy, że będąc jeszcze dzieckiem, znała na pamięć „Naśladowanie Jezusa Chrystusa”, a w pierwszych latach życia zakonnego rozczytywała się i kształciła w pismach św. Jana od Krzyża, rozmyślała „Podstawy życia duchowego” Ojca Surin, itp. Z czasem jednak duch jej stawał się coraz prostszym. Dniem i nocą nosiła w swoim sercu Ewangelię, z niej czerpała pokarm dla swej duszy, żyła nią. Jej modlitwa była prosta, nieprzymuszona:
Dziecięca ufność
My, co biegniemy drogą miłości, nigdy nie możemy niczym się martwić.
Mała Terenia, już jako dwumiesięczne niemowlę musiała być karmiona piersią przez mamkę. Zelia Martin, jej mama, nie mając pokarmu była zmuszona z bólem serca oddać ją na wieś, na rok pod opiekę zaufanej kobiety. Taka rozłąka jest dramatem dla dziecka i matki. Utracona jest więź, tak ważna w prawidłowym rozwoju psychicznym dziecka. Kolejny cios to choroba nowotworowa i śmierć jej mamy. Miała wtedy zaledwie pięć lat. Życie nie oszczędza małej Tereni. Ciosem też było odejście Pauliny, jej siostry do zakonu, choroba psychiczna jej ojca, surowe warunki życia w Karmelu czy gruźlica, z powodu której umiera. Teresa nigdy się nie skarży, jest pełna ufności, całkowicie zdana na Boga. Uważała, że Bogu prędzej znudzi się to Jego ukrywanie i opóźnianie z przyjściem do niej, niż jej czekanie na Niego. Ona będzie czekać, i czekać, i czekać, i nigdy się tym nie znudzi.
Zakończenie
Takie było życie małej Tereni. Na zewnątrz nic szczególnego, wewnątrz nic nadzwyczajnego z wyjątkiem paru uniesień miłości. Droga od początku do końca zupełnie i pod każdym względem pospolita, zwyczajne życie pośród ciemności wiary.
Jako osoby świeckie nie musimy sobie niczego wzajemnie zazdrościć. Wszyscy bowiem zostaliśmy przez chrzest zanurzeni w śmierci Chrystusa i razem z Nim pogrzebani. Jesteśmy wszyscy członkami Ciała Mistycznego Jezusa, a podczas Mszy św. łączymy się z Chrystusem w całopalnej Ofierze. Czy ktoś lub coś może nas odłączyć od Miłości Chrystusa?
Siostra infirmierka odwiedzając chorą Teresę zapytała ją:
„Co czynisz, najmilsza siostro, może byś próbowała zasnąć?
– Nie mogę, cierpię bardzo, więc modlę się.
– A co mówisz Panu Jezusowi?
– Nic Mu nie mówię; KOCHAM GO!”
oprac. Ewa Konecka na podstawie “Mała droga dziecięctwa duchowego”,
G. Martin, wyd. OO Karmelitów Bosych, Wadowice, 1925 r.