W tym roku nasze spotkanie palemkowe miało inny przebieg, niż zazwyczaj. Z racji napiętych terminów i mroźnej pogody w weekend, w który mieliśmy zbierać gałązki bazi, materiał na palemki nie został zebrany, jak dotychczas, na wspólnym wyjeździe. Kilka osób, które miały możliwość zebrania bazi, tui i bukszpanu podjęło się dostarczenia ich indywidualnie. Mimo obaw, czy uda się wszystko dograć, z Bożą pomocą Wspólnota stanęła na wysokości zadania i w sobotę przed Niedzielą Palmową w klasztorze na Racławickiej pojawiły się sterty zielonych gałązek. Niemała w tym zasługa Grażyny, gdyż w tym roku to ona odpowiadała za koordynację zbierania i tworzenia palm.

Sobotę rozpoczęliśmy Mszą świętą o godzinie ósmej. Następnie udaliśmy się do naszej salki na nieplanowane wspólne śniadanie. Posileni na duchu i ciele przystąpiliśmy do pracy.

Frekwencja dopisała. Na wstępie podzieliliśmy się na dwa zespoły. Pierwszy pracował nad dużą palmą do kaplicy ojców i solidnym bukszpanowym kropidłem, a drugi robił małe palemki dla wiernych na jutrzejszą uroczystość. Ci, którzy już wielokrotnie uczestniczyli w tworzeniu palm uczyli kompozycji i wiązania tych, którzy byli mniej zaawansowani w układaniu gałązek. Praca szła bardzo sprawnie i szybko zapełnialiśmy palemkami kolejne kartony. W międzyczasie odmówiliśmy wspólnie koronkę do Bożego Miłosierdzia, a indywidualnie każdy modlił się pracą.

Co roku przygotowujemy też dużą palmę, która w niedzielę ozdabia kaplicę ojców. Praktyka czyni mistrza, więc w tym roku został w nią wpleciony motyw serca (później przekazano nam, że tak ładnej, jak tegoroczna, jeszcze nie było). Bukszpanowe kropidło przeszło solidne testy wytrzymałościowe i także trafiło w ręce zakonników.

Ludzie przychodzili i odchodzili, niektórzy z racji obowiązków musieli wyjść wcześniej, niektórzy przyszli na chwilę, na ile pozwalał im czas, żeby dorzucić swoją cegiełkę i zrobić choćby kilka palemek. Niektórzy odwiedzili nas z rodzinami. Każda pomoc była cenna i czuło się zaangażowanie całej Wspólnoty.

Wczesnym popołudniem zrobiliśmy sobie przerwę na pizzę, herbatę i krótki odpoczynek. Pracę skończyliśmy o godzinie piętnastej. Posprzątaliśmy salkę, a spakowane palmy powędrowały w kartonach na górę, skąd następnego dnia mieli je przejąć Ci, którzy zobowiązali się do rozprowadzania przed kaplicą. Z racji tego, że w zeszłym roku karmelici objęli warszawską parafię Trójcy Przenajświętszej kilka kartoników naszych palemek trafiło także tam.

Dziękujemy Bogu za ten czas i jego owoce. Robienie palm jest nie tylko pracą, ale też pięknym wspólnotowym czasem spotkania wypełnionym modlitwą i żywą obecnością Boga pośród nas.