Wiele ścieżek przedreptamy zanim Pan zawoła nas do siebie. W trudnościach i ku pokrzepieniu dobrze jest rozważać Mękę Pańską.
Okres Wielkiego Postu jest szczególnym czasem przygotowań. Pełna oczekiwania podejmuję się częstego odprawiania drogi krzyżowej, która jest dla mnie rozpamiętywaniem daru miłości Naszego Pana. Szczególnie łaskawy to czas odkąd odkryłam, że droga krzyżowa przeżywana wspólnotowo ma wymiar głęboki i dotyka serca głębiej. Także i w tym roku, przez wszystkie środy Wielkiego Postu o 17:30, wspólnota Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych wyruszała od stacji do stacji rozważając Mękę Pańską. Tematyka rozważań była wyborem kolejnych osób prowadzących: Janiny, Magdaleny, Joanny, Lucyny oraz moją. Niezwykłym dla mnie jest osobisty wymiar drogi krzyżowej odczytany przeze mnie, gdy wprost z pracy, oderwana od biurka i obowiązków przenosiłam się w czasy dawnej Jerozolimy. Brałam świecę i podążałam za krzyżem, który niósł mój brat ze wspólnoty. Najbardziej zapamiętałam rozważania o Eucharystii. Osobiście najbardziej dla mnie zbliżonej do rozważań drogi krzyżowej. Podczas Eucharystii symbolicznie odgrywa się ta sama sceneria i te same obietnice przedstawiane mi są przed oczyma. I wciąż słyszę te słowa: „Ja Ciebie obmyję w swojej krwi”. Upadek mój i Pana krew. Przeistoczenie i zmartwychwstanie. Przyjście Pana w komunii i wielka radość kiedy jest z nami. Droga krzyżowa i Eucharystia co dzień przeplatają się w moim życiu. Kiedy boli kręgosłup. Kiedy nie mam czasu by zjeść. Kiedy szef prosi o wykonanie nowych zadań, a nie skończyłam poprzednich. Kiedy dziecko albo mąż ma pytania. Kiedy czytam jedną stronę 20 minut i nic nie rozumiem. Kiedy burczy mi w brzuchu, albo chce mi się pić, a już leżę w łóżku.
Wtedy przypominam sobie te nasze wspólne drogi krzyżowe. Choćbym wspominała to w środku lata, a od kiedy ostatni raz szliśmy minęło kilka miesięcy – pamiętam. I przychodzi taki moment w modlitwie, że nic się nie liczy bardziej niż Jezus i Jego ofiara i miłość. Bo drogą za Jezusem dobrze jest kroczyć wspólnie.