Głównymi źródłami informacji o życiu matki Teresy Marchockiej są jej autobiografia oraz życiorys napisany przez o. Ignacego od św. Jana Ewangelisty, jej spowiednika. Marianna Marchocka napisała swoją autobiografię na polecenie ojca Ignacego. Jej autobiografia jest pierwszą polską autobiografią mistyczną i jednocześnie pierwszą w języku polskim autobiografią napisaną przez kobietę. W „Słowniku polskich teologów katolickich od przyjęcia chrztu do XIX wieku” jest jedyną wymienioną tam kobietą.

Życiorys Matki Marchockiej, pióra ojca Ignacego, został napisany już w 1654 roku, dwa lata po jej śmierci. Składa się z trzech części. Pierwsze dwie opisują jej życie, przede wszystkim wewnętrzne, trzecia część poświęcona jest jej cnotom i sławie świętości za życia i po śmierci. Oryginał dzieła ojca Ignacego nie zachował się, ale istnieją cztery jego odpisy, z których najlepszą jest kopia przechowywana w Bibliotece Karmelitanek Bosych w Krakowie Łobzowie. 

Jak wiemy zbieraniem informacji o życiu i działalności Matki Marchockiej zajmował się z dużym zaangażowaniem św. Rafał Kalinowski, chcąc doprowadzić do skutku dzieło jej beatyfikacji, co się niestety nie udało. 

Rodzina Marianny Marchockiej należała do średniozamożnej szlachty małopolskiej. Nazwisko zostało wzięte prawdopodobnie od niewielkiej małopolskiej wsi Marchocice koło Miechowa. Jej ojciec Paweł pod koniec XVI wieku został starostą czchowskim. Nadzorował wsie królewskie. Był aktywny na polu społecznym, politycznym i ekonomicznym. Jego ojciec był kalwinem, ale on sam jeszcze przed ślubem z Elżbietą Modrzejowską, matką Marianny, przeszedł na katolicyzm. W tym czasie wiele rodzin szlacheckich wracało do katolicyzmu (to były czasy panowania Stefana Batorego i Zygmunta III Wazy). 

Matka Marianny była osobą głęboko religijną i to jej zawdzięcza córka swoją dojrzałą wiarę już w dzieciństwie. 

Starszą siostrą Mariany była Elżbieta, urodzona około roku 1600, która później została klaryską w Starym Sączu. Miała także młodszego brata Mikołaja, o którym pozostało bardzo niewiele informacji.

Marianna urodziła się 25 czerwca 1603 roku we wsi Stróże, w parafii Zakliczyn. Jej życie w okresie płodowym i niemowlęcym było poważnie zagrożone. Matka Marianny będąc w zaawansowanej ciąży odbyła pielgrzymkę do Częstochowy, szukając pomocy i opieki u Matki Bożej. 

Wychowaniem dzieci zajmowała się matka i nauczycielka domowa. Dzieci miały ściśle uporządkowany dzień, był czas na naukę, zabawę, modlitwę, poznawanie żywotów świętych, a także robótki dziewczęce, najprawdopodobniej haftowanie. Marianna umiała czytać w siódmym roku życia. Uczyła się gry na instrumencie muzycznym i brała lekcje śpiewu (miała ładny głos) zgodnie ze zwyczajem epoki, brała także udział w domowych przedstawieniach teatralnych. W domu poznała podstawy języka łacińskiego. Jako kilkunastoletnia dziewczynka uczestniczyła w licznych zabawach i chętnie brała w nich udział, z czego w późniejszych latach się oskarżała. 

Dwór w Stróżach był często odwiedzany przez okoliczną szlachtę, ponieważ ojciec Marianny był ekspertem w sprawach finansowych i gospodarczych. Stróże leżały przy trakcie komunikacyjnym idącym z Krakowa przez Stary Sącz na Węgry. Zakliczyn, parafia rodzinna, był w XVII wieku ważnym ośrodkiem handlowym oraz religijnym, z drukarnią i szkołą braci polskich, zwanych arianami. Marchoccy posiadali bardzo bliskie, rodzinne kontakty z magnacką rodziną Lubomirskich. Młoda Marianna nabyła więc dobrą ogładę towarzyską oraz solidną wiedzę w sprawach państwowych i kościelnych.

W domu Marchockich bardzo duże znaczenie miało wychowanie religijne. Było częścią wychowania ogólnego. Prawdopodobnie kilkuletnia Marianna brała udział w lekcjach religii dawanych starszej siostrze Elżbiecie przez nauczycielkę domową. Pierwszą spowiedź odbyła w piątym roku życia, a do Pierwszej Komunii Świętej przystąpiła w wieku 7 lat. Przed Pierwszą Komunią Św. musiała modlić się z kimś starszym, ale później mogła już modlić się samodzielnie. Miała bardzo wrażliwe sumienie. Już w dziewiątym roku życia odbyła spowiedź generalną. Od młodości miała bardzo duże nabożeństwo do Męki Pańskiej. W wieku 12 lat Mękę Pańską rozumiała jako wyraz Bożego Miłosierdzia. Modliła się często słowami: „Krzyż Panie Jezu, Twój, niech będzie żywot mój”. Miała również duże nabożeństwo do Matki Bożej, które ukształtowała w niej matka. Wcześnie umiała odmawiać różaniec. W święta Maryjne przystępowała zawsze do Komunii świętej. Oddała siebie i swoją czystość pod opiekę Matki Bożej. W wieku dwunastu lat w Częstochowie powierzyła Maryi swoje powołanie zakonne. Od wczesnego dzieciństwa miała bardzo duże nabożeństwo do św. Franciszka. Urzekło ją jego radykalne ubóstwo z miłości do Chrystusa. Będąc zakonnicą klasztory oceniała właśnie pod kątem ubóstwa. Święty Franciszek był jej bliski również przez swoje współcierpienie z Chrystusem, chciała go w nim naśladować. Obok świętego Franciszka główne miejsce zajmował także św. Józef. Jemu zawdzięczała realizację powołania karmelitańskiego.

Marianna prowadziła od dzieciństwa głębokie życie modlitwy. Sama odmawiała modlitwy ustne, gdy tylko nauczyła się czytać, w 7 roku życia. Od 12 roku życia jej modlitwa się pogłębiła, samodzielnie przeszła od modlitwy ustnej do medytacji, chociaż nikt jej wtedy jeszcze nie wyjaśnił, czym jest modlitwa wewnętrzna. Przedmiotem medytacji była Męka Pańska. Także przed i po Komunii Świętej miała chwile głębokiego skupienia. Lubiła modlić się w samotności, w domu (gdy wszyscy spali, rano lub wieczorem), w sadzie, w bocznych kaplicach. Podejmowała praktyki pokutne pod wpływem rozważań Męki Pańskiej, takie jak dyscypliny, noszenie żelaznych łańcuszków i włosiennicy, post, czuwania nocne, twarde posłanie. 

Od 4 roku życia myślała o życiu zakonnym, które w wieku 12 lat było już zdecydowanym pragnieniem jej serca. Poznała zakony klarysek, benedyktynek, bernardynek i karmelitanek bosych. Najbardziej pociągały ją bernardynki i karmelitanki. Sprawa jej powołania nie była łatwa do realizacji, ponieważ do zakonu klarysek w Starym Sączu wstąpiła starsza siostra Elżbieta i rodzice stanowczo sprzeciwiali się pragnieniom młodszej córki. Chcieli wprowadzić ją w świat, pragnąc by wybrała sobie męża, dlatego uczestniczyła podczas karnawału 1617 roku w licznych zabawach na zamku wielkiego polskiego magnata, Stanisława Lubomirskiego w Nowym Wiśniczu. Była ulubienicą jego żony, Zofii. Zabawy polegały między innymi na przebieraniu się, także w stroje zakonne. Podczas jednej z zabaw przebrała się za bernardynkę, potem za karmelitankę. Gdy zobaczyła siebie w habicie karmelitanki, poczuła, że oddając się tym zabawom, zdradza Chrystusa. Pod wpływem wewnętrznych przeżyć dostała gorączki i odtąd nie uczestniczyła więcej w karnawale.

Marianna miała okazje, by zwiedzać klasztory benedyktynek, bernardynek czy klarysek. Poznała życie zakonne. Zwracała uwagę na postawy zakonnic, które nie zawsze były właściwe. Szukała dla siebie zgromadzenia. Przebywając u klarysek w Starym Sączu poznała ojców karmelitów bosych z Krakowa, o. Kazimierza i o. Piotra, którzy byli zaproszeni tam jako spowiednicy przed świętami Bożego Narodzenia. Poprosiła ojca Piotra o spowiedź generalną i pomoc w wyborze zakonu. O. Piotr bez wahania wskazał jej karmelitanki bose. W tym czasie miała 15 lat i była to jej druga spowiedź generalna. 

Rozpoczął się dla Marianny długi okres oczekiwania na spełnienie i realizację powołania karmelitańskiego. Poleciła je ponownie Matce Bożej, św. Józefowi i po raz pierwszy s. Teresie od Jezusa. Marianna musiała pokonać bardzo silny opór rodziców, zwłaszcza ojca. Nadszedł kolejny karnawał i kolejne zabawy w towarzystwie ewentualnych kandydatów na męża dla Marianny, których sprowadzał ojciec. Marianna zaczęła słabnąc w swojej decyzji zostania karmelitanką. Z pomocą przyszedł jej św. Józef, gdy 19 marca uczestniczyła w nabożeństwie, spowiedzi i Komunii św. Wtedy wewnętrznie poznała, że nie może rezygnować z wybranej drogi, a jej serce wypełnił pokój i pewność, że zostanie karmelitanką. Ojciec uległ naleganiom córki dopiero po 2 latach. 26 kwietnia 1620 roku sam ją odprowadził do furty klasztornej.

W tym czasie karmelitanki bose były w Polsce od 8 lat i mieszkały w zaadaptowanej kamienicy przy kościele św. Marcina. Starano się o rozpoczęcie budowy klasztoru, szukano miejsca, zbierano fundusze, czyniono projekty. 

Prace przy budowie właściwego klasztoru rozpoczęto w kilka dni po wstąpieniu Marianny. Okres próby, zgodnie ze zwyczajem, spędziła poza klauzurą, przychodząc na rozmowy do rozmównicy. W dniu obłóczyn otrzymała nowe imię, siostry Teresy od Jezusa. Przeorysza z natchnienia Bożego specjalnie dla niej zachowała to imię. Ojciec Ignacy, jej biograf, stwierdził w życiorysie, że od Matki Teresy miała wziąć z dużą obfitością pierwotnego ducha Zakonu.

Marianna Marchocka świętość swojego powołania zawdzięczała wybitnym zakonnicom, które stanowiły pierwsze pokolenie polskich karmelitanek bosych. Przede wszystkim była to przeorysza, m. Krystyna od św. Michała (Belgijka, jedna z czterech fundatorek) oraz mistrzyni nowicjatu, m. Anna od Jezusa. Było tam jeszcze 6 innych sióstr, które były wzorcami dla następnych pokoleń.

Okres nowicjatu był dla Marianny i każdej zakonnicy wejściem w bardzo zorganizowany świat, który mógł być pewnym szokiem. Ale rodzinna atmosfera w klasztorze i dojrzałość decyzji Marianny, łagodziły wszystkie trudności. 

W początkach życia zakonnego siostra Teresa nie miała trudności i trwała bez rozproszeń na modlitwie wewnętrznej. Nadal jako przedmiot rozważań obierała sobie Mękę Pańską. Po kilku miesiącach pojawiły się oschłości i coraz większe napięcia psychiczne, które odbijały się także na jej zdrowiu. Pomocą służył nadal o. Piotr, który zachęcał do wytrwania, ponieważ s. Teresa zaczęła wątpić w swoje powołanie zakonne. Potem pojawiły się lęki przed decyzją całkowitego zamknięcia się w klasztorze. Siostra Teresa miała również silne pokusy, aby opuścić na chwilę klauzurę i zobaczyć świat, co pomogłoby według niej odzyskać wewnętrzny pokój. Szukała różnych okazji, aby móc spełnić to pragnienie. Będąc nowicjuszką, zwierzała się ze swoich niepokojów swojej mistrzyni. Przełożeni, oprócz o. Piotra, nie do końca byli przekonani o jej powołaniu. Niemniej, gdy nadszedł dzień głosowania, siostra Teresa została zaaprobowana jednogłośnie przez kapitułę klasztorną (luty 1621 r.). Przed złożeniem ślubów zakonnych, ponieważ nadal przechodziła różne udręczenia i pokusy, o. Piotr polecił jej by na nowo, w dzień św. Józefa, uczyniła ślub wytrwania w zakonie aż do śmierci. Po złożeniu tego ślubu poczuła, jakby wyszła z więzienia. Ustąpiły wszystkie lęki, poczuła, ze jest zdolna do podjęcia życia zakonnego. Kilka lat po profesji uczyniła jeszcze jeden ślub jako podziękowanie za łaski doznane od św. Józefa. Był to ślub szczególnej czci św. Józefa i służenia Mu do śmierci.

W dniu składania uroczystych ślubów miała wewnętrzne natchnienie „żeby się Bogu oddała na drogę i prowadzenie przez krzyż”. Zrozumiała wtedy, że czekają ją wielkie krzyże. Wyraziła na nie zgodę.

Już rok wcześniej, w dniu obłóczyn, kaznodzieja powiedział jej takie słowa: „Kiedy będziesz na krzyżu z Panem, pamiętaj na nas”. Także prowincjał, o. Jan Maria od św. Józefa, po obrzędzie welacji, w rozmowie przy kracie, polecił s. Teresie, by wyraziła zgodę na wszystkie krzyże, jakie Bóg jej ześle. 

W kilka miesięcy po profesji s. Teresy, o. prowincjał poświęcił wybudowany klasztor i dokonał kanonicznego zamknięcia klauzury. S. Teresa została kołową, czyli furtianką, która poprzez swoje obowiązki łączy świat zewnętrzny ze wspólnotą. Tutaj objawiła się jej wrażliwość na cierpienia ludzi, którzy powierzali jej swoje troski i biedy. Gorliwie modliła się za nich, łącząc je z cierpieniem Chrystusa. 

22 marca 1622 roku została kanonizowana św. Teresa od Jezusa, patronka naszej „polskiej” Teresy. Kult św. Teresy osiągnął wtedy swój największy rozkwit. Uroczystości trwały przez wiele dni. 

W latach 1622-1624 w Krakowie i innych miastach polskich panowała zaraza i w tym czasie karmelitanki musiały kilkakrotnie opuszczać klasztor. Uzyskiwały schronienie na dworach magnackich lub w innych klasztorach.

Siostra Teresa jako nowicjuszka, potem także jako profeska, miała wiele trudności wewnętrznych, w których kierownicy duchowi dopatrywali się szczególnego działania Bożego. Były to problemy zdrowotne o dużym nasileniu aż do utraty przytomności, także pokusy przeciw czystości, skrupuły, natręctwa. Podczas jednej z chorób usłyszała głos wewnętrzny: „zostań jeszcze cierpieć więcej”, po czym nasiliły się jej dolegliwości. W tym czasie miała dwóch dobrych kierowników duchowych, o. Jana Marię od św. Józefa oraz o. Mikołaja od Jezusa i Maryi. Obaj byli zgodni co do tego, ze przeżywane przez nią „cierpienia były znakiem wybrania do szczególnej przyjaźni, w której nie szuka się pociechy dla siebie, ale samego Boga. Jest to droga do prawdziwego pokoju, do oczyszczenia wiary, nadziei i miłości z wszelkich ludzkich uwarunkowań”.

Siostra Teresa miewała szczególne łaski mistyczne, ekstazy, o których wspomina w jedynym zachowanym liście o. Dominik, wybitny teolog z Rzymu, z którego rady korzystali spowiednicy Teresy.

Zgromadzenie nie rozumiało jej. Skarżono się na wizytacjach prowincjalnych, że „nie je i nie śpi, żywot szczególny, melankolia, duch osobny”. O. Jan Maria nie zwracał uwagi na te zarzuty i podtrzymywał s. Teresę na duchu. 

Jej duchowe cierpienie jeszcze bardziej się nasiliło, gdy s. Teresa utraciła swoich dwóch spowiedników, o. Jana Marię, który został prowincjałem niemieckim (1626) oraz o. Mikołaja, który zmarł (1627 r.). Nowi spowiednicy nie rozumieli jej, ponieważ była dla nich zbyt trudnym przypadkiem. S. Teresa cierpiała ogromne udręki w samotności. 

W takim stanie we wrześniu 1629 r. złożyła nowy ślub Bogu za przyczyną Matki Bożej „nie odstępować Boga i wolą moją na wieki, choćby mię do piekła posłał”. Po tym akcie ustąpiły wszystkie jej duchowe walki.

Siostra Teresa w krótkim czasie (1630 r.) została wybrana podprzeoryszą klasztoru krakowskiego. Funkcję tę pełniła dwie kadencje. Przy drugiej kadencji została także mistrzynią nowicjatu. Jako mistrzyni wykazywała duże zdolności pedagogiczne.

Na kolejnej kapitule w 1637 r. urząd przeoryszy powierzono s. Teresie Marchockiej. Miała wówczas 34 lata. Była dla swoich podwładnych wzorem wierności prawu i powołaniu zakonnemu. Z perspektywy lat oceniała siebie jednak jako niecierpliwą, pyszną i ostrą.

W 1634 r. poznała ojca Ignacego od św. Jana Ewangelisty, tego, który nakazał jej pisać autobiografię i sam był autorem jej życiorysu. Stał się jej nowym spowiednikiem, który pomógł oderwać się od przeżywanych cierpień fizycznych i duchowych. Przestała dręczyć się swoimi grzechami i ufnie rzuciła się w ramiona Boga.

Matka Teresa bała się urzędu przeoryszy, ponieważ nadal doświadczała niezrozumienia ze strony otoczenia. Siostry nie rozumiały zjawisk nadprzyrodzonych, których były świadkami i sposobu wykonywania urzędu przez matkę Teresę.

Po ustąpieniu z funkcji przełożonej pojawiły się u matki Teresy nowe oschłości i dolegliwości fizyczne. Były one zapowiedzią kolejnego etapu, rozwoju życia duchowego. Jej nowa przełożona, która z urzędu byłą kierownikiem duchowym, nie rozumiała jej prostej modlitwy, oskarżała o lenistwo duchowe. Doświadczane ekstazy nazywano atakami padaczki, wzywano lekarzy. Wielu ojców karmelitów przychylało się do opinii sióstr. 

W tym czasie siostry, jak i osoby świeckie zaczęli dostrzegać skuteczność modlitw matki Teresy i tego, że posiadała dar czytania myśli innych. Za jej przyczyną powróciło do życia dziecko, które uznano za zmarłe. Z tego powodu matka Teresa pragnęła opuścić Kraków. Okazją do tego stała się możliwość założenia nowej fundacji we Lwowie.

23 maja 1642 roku matka Teresa wyjechała wraz z trzema innymi siostrami do Lwowa. Opis podróży jest umieszczony w kronice, którą pisała matka Teresa. Była bardzo dobrą, pełną poczucia humoru kronikarką. We Lwowie wszystko było już przygotowane przez fundatorów, którymi byli Jakub Sobieski wraz z żoną Teofilą. Nazajutrz po objęciu klasztoru wybrano przeoryszę. Została nią matka Teresa od Jezusa. Siostry były obecne we Lwowie w latach 1642-1648. Znajdował się tam również klasztor karmelitów bosych, który sprawował nad nimi duchową opiekę. Nie brakowało powołań. We Lwowie wstąpiło w tym czasie 7 sióstr. Matka Teresa stała się prawdziwą matką dla wspólnoty. Wszystkie zakonnice były jej nowicjuszkami. Matka posiadała umiejętność rządzenia, kierowania sumieniami sióstr, a także osobistą świętość, dlatego cieszyła się zaufaniem wspólnoty. Także we Lwowie ludzie przychodzili do furty z prośbą o modlitwę matki Teresy w swoich intencjach, która to modlitwa była bardzo skuteczna. Rosła sława jej świętości. 

W tym czasie sytuacja polityczna pogorszyła się i rozpoczęły się wojny kozackie. Z ich powodu siostry musiały opuścić Lwów (1648 r.) i po pięciu tygodniach podróży pełnej przygód i niebezpieczeństwa dotarły do Krakowa. Matka Teresa wielokrotnie podtrzymywała siostry i innych ludzi na duchu, zachowując spokój w chwilach bardzo niebezpiecznych. Wzywała pomocy św. Józefa. Siostry dotarły do Krakowa w wigilię uroczystości św. Teresy od Jezusa i udały się do kościoła ojców karmelitów bosych. Na ich powitanie wyszli ludzie z kościoła, w którym było nabożeństwo i trwała homilia. Ludzie bardzo licznie i z radością witali wracające siostry, tym bardziej, że uważano je za zaginione, ponieważ takie krążyły pogłoski. Witali matkę Teresę jak świętą.

Przez pewien czas wspólnota sióstr ze Lwowa, licząca 9 osób, zamieszkiwała w klasztorze krakowskim, gdzie istniała odrębna wspólnota sióstr wraz ze swoją przełożoną. Pamiętały one matkę Teresę. W tym szczególnym czasie matka Teresa starała się usunąć w cień, nie wtrącać się w żadne sprawy. Obie wspólnoty żyły w pokoju, jedności i siostrzanej miłości. Pomimo dobrej atmosfery przełożeni myśleli o nowej fundacji dla wspólnoty lwowskiej. Nie było perspektywy powrotu do Lwowa ze względu na niepokoje wojenne, chociaż fundatorzy Sobiescy bardzo o to zabiegali.

Od kilkudziesięciu lat (od 1615 r.) starano się o fundację w Warszawie. Jerzy Ossoliński, wielki kanclerz koronny, po wielu staraniach i trudach doprowadził do jej realizacji. Wspólnota sióstr lwowskich, z matką Teresą na czele, dotarła do stolicy w maju 1649 roku. Ojcowie karmelici byli tam obecni od 1639 roku. Obie wspólnoty mieszkały na Krakowskim Przedmieściu. Klasztor sióstr był tymczasowy.

Karmelitanki cieszyły się dużym zaufaniem mieszkańców Warszawy. Szczególny wpływ na to miała opinia świętości przełożonej, matki Teresy. Odwiedzali klasztor król Jan Kazimierz wraz z małżonką Ludwiką Marią. Polecał siebie, swoje wojsko i Ojczyznę modlitwom sióstr. W 1649 r. bitwy pod Zbarażem, a następnie w 1651 r. pod Beresteczkiem, okazały się zwycięskie, pomimo znacznej przewagi wroga. Król Jan Kazimierz uważał, że te zwycięstwa zawdzięczał modlitwom sióstr, zwłaszcza modlitwie matki Teresy.

W tym czasie matka Teresa poważnie już chorowała. W maju 1651 roku doznała udaru mózgu. Po pewnym czasie stan zdrowia nieznacznie się poprawił. Matka Teresa wróciła do zakonnej gorliwości, obowiązków. Po trzech miesiącach jednak znowu powrócił paraliż, utrata władzy w nogach i rękach, pojawiła się puchlina i podagra. Rozpoczęły się ataki bólu i długie konanie. Nie mogła już położyć się w łóżku. Całe dnie i noce spędzała w pozycji siedzącej. W tym czasie i w tym stanie pełniła jeszcze urząd przełożonej. Jej postawa była wielkim zbudowaniem dla sióstr, które ją odwiedzały i czerpały z jej ducha, idąc na swoje modlitwy. Pouczała je, by były wierne powołaniu.

Uciekała się po pomoc do św. Franciszka z Asyżu. Chciała tak jak on, przez swoje cierpienie, upodobnić się do Chrystusa. W ostatnich dniach życia pojawiły się rany na ciele, podobne do stygmatów. 

Matka Teresa zmarła 19 kwietnia 1652 roku po długim, bolesnym konaniu, w wewnętrznym pokoju. Trumna z ciałem matki Teresy wystawiona była w chórze zakonnym blisko kraty. Ludzie przychodzili by pomodlić się przy świętej, za którą uważano matkę Teresę. Pocierano różańce, obrazki, agnuski o jej ciało. Została pochowana w krypcie pod ołtarzem kościoła.

We wrześniu 1652 r. panowała zaraza i siostry opuściły Warszawę, wraz z ciałem matki Teresy. Wróciły w marcu 1653 r. 10 sierpnia 1655 r. na skutek najazdu szwedzkiego ponownie wyjechały z Warszawy do Krakowa, zabierając ciało. Wróciły po kilku latach (1663). Ciało matki ponownie wróciło do Warszawy.

Dekretem rządowym w 1818 r. klasztor sióstr został skasowany. Siostry przeniosły się do Krakowa razem z ciałem matki Teresy.

W 1930 r. dokonał się cud uzdrowienia Katarzyny Skalskiej, który przypisywano pośrednictwu matki Teresy. Bardzo wzrosło wtedy zainteresowanie matką Teresą. Ciało było wystawione przy kracie dla licznie gromadzących się ludzi. W czasie II wojny światowej trumna została zamurowana w specjalnej niszy pod głównym ołtarzem i tak jest do dzisiaj.

Obecnie trwa nieustanna modlitwa sióstr karmelitanek bosych o łaskę beatyfikacji matki Teresy Marchockiej, o nowy cud za jej wstawiennictwem.


oprac. na podst. „Matka Teresa od Jezusa (Marianna Marchocka) karmelitanka bosa 1603-1652” Czesław Gil OCD, w: Karmelitańskie Studia i Materiały Historyczne tom I, Poznań 2006